sobota, 12 października 2013

Busy, busy, busy...

Minelo poltora miesiaca od ostatniego posta, zupelnie jakby nic sie nie dzialo a tu wrecz przeciwnie. Zajec jest tyle ze az Mama nie wie gdzie rece wlozyc. Eryczek rozrabia, skleca pierwsze zdania oczywiscie w swoim jezyku, Sara raczkuje i zaczyna jesc stale jedzonko, Tata pracuje a Mama probuje ogarniac caly ten bajzel kazdego dnia. Mama wrocila tez do cwiczen 4-5 razy w tygodniu, czasem nawet poznym wieczorem (22-23) a potem pada na pysk tak ze czasem nie wie gdzie jest sufit a gdzie podloga. Na szczescie Mama odzyskala motywacje, jest sila, jest moc, i co najwazniejsze, sa efekty!

W naszym domu zagoscila rowniez telewizja a wraz z nia bajki, czasem od rana do wieczora. I tak jak do tej pory ulubiona pozycja Eryczka byly Auta i ekipa Zygzag-Zlomek tak teraz na pierwszym miejscu jest Strazak Sam. Nagle Eryczek zauwazyl ze na jego kubeczku jest ijo-ijo-ijo, tzn. woz strazacki (kiedys mu kupilismy zestaw talerzyk + kubeczek z motywem Strazak Sam ale chyba jedynym powodem dla ktorego go lubil byl kolor czerwony). Talerzyk ze Strazakiem tez zaczal sie cieszyc powodzeniem. Eryczkowi tak bardzo sie ta bajka spodobala ze ma juz nawet komplet poscieli ze swoim idolem. Gdy kladl sie w niej spac pierwszy raz powiedzial "Papa ka" czyli papa kask i pomachal do calej ekipy strazackiej. Teraz nawet misio do spania juz nie jest potrzebny. Ostatnio misio spedzil 3 dni na rowerku w kuchni a Eryczek nawet sie o niego nie upomnial. W koncu Strazak Sam dzielnie spelnia swoje zadanie.

Jak juz wspomnialam wczesniej Sara zaliczyla swoj debiut w kuchni, na szczescie nie pod wzgledem gotowania. Nasza gwiazdka calkiem ladnie juz sobie radzi w foteliku. Jak na razie sprobowala slodkich ziemniakow, banana, marchewki, biszkoptow i soku jablkowego. Banan i biszkopty zdecydowanie wygrywaja. Sara coraz lepiej radzi sobie z jedzeniem z lyzeczki i polykaniem jedzonka. Pomyslec ze Mama juz zdazyla zapomniec jak te poczatki jedzenia wygladaja. Nawet Eryczek odpowiednio to skomentowal: "Buba". Buba, buba, i jeszcze raz buba. Lyzeczka owszem laduje w buzi, gorzej z jej zawartoscia. Karmienie przypomina raczej konkurs czy Mama zdazy zlapac to co Sarenka wypluje. Srednio polowa jest zjedzona, drugie pol mozna znalezc doslownie wszedzie. Na szczescie Mama ma dzielnego pomocnika. Eryczek przystawia drugie krzeslo i siada obok Mamy. W koncu takie wazne wydarzenie nie moze go ominac, a juz na pewno nie moze go ominac okazja do podjadania (co druga-co trzecia lyzeczka dla Eryczka). Jakby tak ktos obcy z boku na to patrzyl to by stwierdzil ze dziecku jesc nie daja.

I tak sobie zyjemy z dnia na dzien. Czasem mam ochote usiasc na podlodze, rozlozyc rece i powiedziec 'pier...ole nie robie', czasem mam ochote sie rozplakac bo smutno tak samemu w czterech scianach z dala od wszystkich... ech. Na poprawe humoru fotorelacja z ostatnich kilku tygodni. Serce rosnie razem z maluchami.








Oczywiscie najlepsze Mama zostawila na koniec. Oto jak Eryczek chodzi spac:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz