czwartek, 18 lipca 2013

Plany

Stoi Mama przed lustrem i narzeka na swoje ksztalty. Tam za duzo, tam tez, o! i jeszcze tam. Eryczek podbiega do Mamy i lapie ja za brzuch, co Mama komentuje:
Mama: No widzisz Bimbasku. Mama musi sie tego pozbyc.
Eryczek: Ko! Ko! - i biegnie w strone kosza na smieci.
Ach gdyby tylko to bylo takie proste. Zwinac nadmiar skory i tkanki tluszczowej w kulke i wyrzucic do kosza. A tu niestety tak nie ma. Zamiast tego trzeba zaczac ciezko pracowac. I skonczyc z lakomstwem o roznych dziwnych porach. Nalezaloby jeszcze przestac kupowac slodycze co by nie kusily. Plan jest, nawet calkiem dobry. Tylko jak zwykle pojawia sie problem w jego realizacji. A bo tu jest promocja na lody, chrupki tudziez inne smakolyki. Nie ma to jak urok zakupow przez internet. Nie patrzy sie na koszyk to i nie ma wyrzutow sumienia. Ale wracajac do tych wspanialych planow, przede wszystkim musze zaopatrzyc sie w porzadna wage. Nasza dotychczasowa waga ulegla destrukcyjnym raczkom wszedobylskiego dwulatka. Nastepnym krokiem jest PlayStation i zestaw cwiczen Active 2 co by nabrac troszke kondycji i zeby nie bylo tak strasznie zaczynajac jakis konkretny program. Na oko liczac to musze sie pozbyc 10-15 kg. Calkiem sporo, ale kiedy pomysle o dwojce dzieciaczkow przez niecale 3 lata to ta liczba nie wydaje sie jakos bardzo straszna, zwlaszcza ze od ostatniego porodu minely dopiero 3 miesiace. Bardzo bym chciala uniknac wymiany zawartosci szafy, potrzebuje tylko odpowiedniej motywacji. Zastanawiam sie tylko czy w moim przypadku jest mozliwy powrot do rozmiaru 34...? Podobno wszystko jest mozliwe. Ostatnio ogladam metamorfozy na profilu Ewy Chodakowskiej. Musze przyznac ze sa calkiem motywujace. Podziwiam zapal i wytrwalosc tych dziewczyn, mi zawsze tego brakowalo. Zaczynac cos i nie konczyc to moje drugie imie. Ech, zobaczymy co z tego wyjdzie. Jak na razie moj wyglad nie wpedzil mnie jeszcze w jakas gleboka depresje, aczkolwiek alarm dawno sie juz zalaczyl.
A tymczasem u nas w Londynie pogoda jakiej przez 4 lata jak tu jestesmy nie bylo. Juz od 2 tygodni jak nie wiecej zar sie leje z nieba. Codziennie 30 stopni lekko. Malo tego, przez najblizszy tydzien nie zanosi sie na wielkie zmiany. Z jednej strony nalezaloby sie cieszyc i nacieszyc sie ta piekna pogoda, z drugiej strony odzywa sie te nasze polskie narzekanie na wszystko bo przeciez mogloby byc o te pare stopni chlodniej. Jedno jest pewne, najwiecej radosci ma jak zwykle Eryczek ktory pierwsze co robi po wystawieniu nogi za drzwi do ogrodka to zrzuca z siebie wszystkie czesci garderoby lacznie z pieluszka. A pozniej chodzi i wszedzie sika. Coz za radosc nasikac do basenu. Jeszcze wieksza gdy jest to podloga w kuchni lub pokoju. "Na szczescie" numer 2 zdarzylo sie tylko 1 raz do basenu. Ech, czasami trace nadzieje na udane nocnikowanie. Szczegolnie po dniu taki jak dzisiejszy. 6 (!) smrodliwych pieluch a nocnik jak stal w kacie tak dalej kurz zbiera. Jeszcze troche i nos mi odpadnie.

piątek, 5 lipca 2013

Wyroznienie bloga

Dzis pora na mala blogowa zabawe. Przy okazji dziekuje Ingalill za wyroznienie bloga. Zgodnie z obietnica wlasnie sie za to zabieram. Oto odpowiedzi na postawione pytania:

1. Ulubiony owoc?
liczi
2. Miejsce do, którego zawsze wracam to...?
plac zabaw
3. Najbardziej nielubiana potrawa?
watrobka
4. Lody mleczne czy sorbety?
nie moge sie zdecydowac, uwielbiam lody w kazdej postaci
5. Największe marzenie w życiu?
objazdowka po stanach zjednoczonych, szczegolnie california
6. Pieprz czy wanilia?
wanilia
7. Ulubione zwierzę?
tygrys
8. Co bym zmienił/ła w swoim życiu?
nic
9. Najlepsza muzyka to...?
ta na ktora mam w danym momencie ochote
10. Wolny czas spędzam...?
z ksiazka

A oto moje pytania:

1. Ksiazka warta polecenia?
2. Ulubiony utwor/piosenka?
3. Najlepsze wspomnienie z dziecinstwa?
4. Cecha charakteru ktora najbardziej cenie?
5. Moje hobby to...?
6. Ulubiona potrawa?
7. Co chce zrealizowac w najblizszej przyszlosci?
8. Wymarzony kraj w ktorym chce mieszkac?
9. Przedmiot ktory lubie miec zawsze pod reka to...?
10. Co widzisz za oknem?

Jako ze nie mam jeszcze zbyt wielu czytelnikow i blogow ktore sledze wyrozniam blog:
http://maminka-tatinek.blogspot.com

Blog wyrozniony nie moze wyroznic bloga ktory go wyroznil.

Jesli natomiast ma ktos chwile czasu i ochote to serdecznie zapraszam do pozostawienia komentarza z odpowiedziami. Bedzie mi bardzo milo :)

Nasza Sarenka

Mozna powiedziec ze Sara ma juz 3 miesiace. Niestety nadal przypomina malego robaczka. Poza jedzeniem, spaniem i waleniem w pieluchy nie ma zbyt wiele zajec. Zdawaloby sie ze nie mozna zbyt duzo o niej powiedziec, jednakze, jest cos co sprawia ze Sara jest w pewnym wzgledzie wyjatkowa. Od samych narodzin towarzyszy jej liczba 7, powszechnie uznawana za szczesliwa, magiczna i doskonala. Byc moze nie jest to kwestia przypadku. Otoz Sara urodzila sie w niedziele 7 kwietnia o godzinie 14:21. Byl to siodmy dzien miesiaca, siodmy dzien tygodnia, i czternasty tydzien roku. Porod wlasciwy (tzn skurcze porodowe) zaczal sie o godzinie 7 rano. Trwal on 7 godzin i 21 minut. (Godzina urodzenia zostala w szpitalu zaokraglona do 14:20). Jest to dosc ciekawe, zwazywszy na to ze kazda liczba niebedaca siodemka jest jej wielokrotnoscia. Daje troche do myslenia :)
Odbiegajac jednak nieco od tych wszystkich statystyk moze troszke o naszej Sarence opowiem. A wiec Sara potrafi juz podnosic wysoko glowke, przekrecac sie z boku na bok, gaworzyc, swiadomie sie usmiechac, a od dzis umie rowniez sie smiac. Jakiz to byl wspanialy dzwiek! A wszystko dzieki Tatusiowi i Eryczkowi. Sara siedziala u Tatusia na brzuchu opierajac sie na jego nogach. Na pewno po czesci zazdrosny Eryczek wgramolil sie na Tate i usiadl dokladnie naprzeciwko niej po czym zaczeli ja razem laskotac. Szczesliwy Eryczek co chwile wykrzykiwal HiHiHi i laskotal Sarenke po brzuszku. Co jakis czas rowniez ja przytulal i calowal. A Sara - w tym momencie swiata niewidzaca poza swoim Braciszkiem - po raz pierwszy zaczela sie smiac :)
I wlasnie takie momenty sprawiaja ze Mama zapomina o calym bolu jaki musiala znosic w trakcie ciazy (mam przestawione prawe biodro i druga ciaza dawala sie ostro we znaki) i porodu (ten z kolei byl bez znieczulenia nie liczac gazu). Kazdy usmiech, opanowanie nowej umiejetnosci, czy mily gest ze strony dziecka jest wart kazdej sekundy cierpienia. Bol szybko mija, pozostaje zniszczone cialo ktore jest w pewnym sensie cena jaka placimy za te wszystkie wspaniale chwile. W tym wlasnie tkwi urok macierzynstwa. Jest to dla mnie, jak i dla kazdej mamy, najpiekniejszy okres zycia. Dlatego cieszmy sie kazda jego chwila, ta co przynosi zarowno lzy smutku jak i radosci.

poniedziałek, 1 lipca 2013

O Eryczku słów kilka

Eryczek powoli zaczyna mówić. Oczywiście słowa mama i tata opanował do perfekcji jeszcze przed ukończeniem roku ale cała reszta idzie dość opornie. No może poza wyrazem jaja który już od jakiegoś czasu wprawia go w niezwykła radość, zwłaszcza kiedy nie ma na sobie pieluszki lub zauważy gdzieś sudocrem, i zwłaszcza kiedy owe jaja może złapać w łapke. Czyli mamy tu do czynienia z typowym szczęśliwym chłopcem znajacym wartościowe części ciała. Ale wracając do mówienia, Eryczek często mówi sylabami. I tak na przykład na kask tudzież kawę mówi ka, na autobus abu, na kosz na śmieci ko, itp. Powoli powoli opanowuje coraz to nowe dźwięki. Opanowuje rownież sztukę konwersacji wprawiajac swoich rozmówców w konsternację, o czym najlepiej mógł się przekonać Dziadek Stefan w trakcie jednych z ostatnich pogaduszek z wnuczkiem.
Dziadek: Eryczku powiedz tata. 
Eryczek: Tata! 
Dziadek: Eryczku a umiesz powiedzieć mama? 
Eryczek: Tak. 
I cisza. Chyba nie takiej odpowiedzi nasz Dziadek się spodziewał bo chwile pózniej pytanie zostało zmienione w prośbę. Ale tak to już bywa z dziećmi. Nas "starych", przyzwyczajonych do komplikacji i utrudnień na każdym kroku najprostsze i najbardziej logiczne odpowiedzi najbardziej zaskakują. Dzieciom ta prostota przychodzi naturalnie. 
Dzieci są rownież z natury szczere. Zawsze powiedzą gdzie boli, co się nie podoba, itp. O tym tez mogliśmy się przekonać w ubiegły weekend. Tak się akurat złożyło ze dotarły prezenty urodzinowe od Cioci Uli (chrzestnej) i Babci Eli. Pośród nich znalazł się duży i kolorowy garaż na samochody. Garaż trzeba było złożyć z całkiem sporej ilości małych elementów z czego najwieksza frajdę miał Tata. Ach te chlopieco-męskie zabawki. Gdy w końcu się udało Eryczek niemal natychmiast powyciagal wszystkie choragiewki i światła, zabrał się rownież za barierki. Ta świetna zabawę przerwalo mu zejście na dół i wyjście na ogródek. Gdy Po południu nasz mały urwipolec został sam w pokoju (ja karmiłam Sare w pokoju obok) postanowił dokończyć swe dzieło. Manualnie uzdolniony Eryczek zdołał rozłożyć prawie cały garaż i schować wszystkie części spowrotem do pudełka. Przylapalam go na ciagnieciu pudełka z pokoju na korytarz. Gdy pudełko znalazło się już na korytarzu Eryczek pomachal garazowi i powiedział "Pa pa". 
Mama: Eryczku nie podoba ci się ten garaż?
Eryczek: Tak. 
Mama: Mam go zabrać i schować?
Eryczek: Tak. 
I tym oto sposobem prezent od Babci Eli i Cioci Uli czeka na lepsze czasy schowany w naszym małym skladziku. Wczoraj natomiast Eryczek znalazł samochodzik od kompletu z garażu u siebie w pokoju miedzy zabawkami. I chociaż uwielbia on każde Brum-Brum to czym prędzej go złapał, pobiegł do skladziku, uchylił lekko drzwi i małe jezdzace Brum-Brum zmieniło się w Brum-Brum latające, a uszczesliwiony maluch wrócił za spokojem do swych zajęć. 
Na szczęście drugim prezentem był basen który w weekend napelnilismy woda. Radości nie było końca :)